pftbirthday-p4a-728x90.jpeg
bom25-p4a-728x90.jpeg
citycasino-p4a-728x90.jpeg
1
1
10 najważniejszych wydarzeń w polskim i światowym pokerze w 2023 roku

10 najważniejszych wydarzeń w polskim i światowym pokerze w 2023 roku

Każdego roku w świecie pokera dzieje się wiele ciekawych rzeczy, odbywa się mnóstwo interesujących festiwali i eventów, dużo dzieje się też wokół pokera. Ale gdy przychodzi czas podsumowań, to tych kilka najważniejszych wydarzeń wybrać jest zazwyczaj niezwykle ciężko. Wybrałem więc dla Was dziesięć tematów, które ja sam uważam za najbardziej interesujące w minionym roku.

Dwa nowe festiwale na pokerowej mapie

Poprzedni rok przyniósł nam premiery dwóch dużych festiwali pokerowych. Dość niefortunnie rozgrywano je praktycznie jednocześnie, co z pewnością wpłynęło w jakiś sposób na frekwencję, ale i tak można powiedzieć, że debiuty były obiecujące. 

Pierwsza z imprez to oczywiście WPT World Championship. Co prawda pierwsza edycja "na rozgrzewkę" odbyła się już w zeszłym roku, ale skala i rozmach miały przyjść dopiero w 2023 roku. Wystarczy powiedzieć, że w puli gwarantowanej Main Eventu organizatorzy zapewnili graczom 40.000.000$, co jest wręcz kosmosem w świecie pokera. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek była tak wielka gwarancja na jakimkolwiek turnieju. I tak, ostatecznie WPT dopłaciło do eventu "skromne" 2,4 mln$, ale jestem dziwnie przekonany, że kolejne edycje tego turnieju nie będą się musiały o to martwić. W końcu za zwycięstwo były tu do wzięcia miliony dolarów, a większe nagrody przy takim wpisowym oferuje tylko Main Event WSOP. Nie można też zapomnieć o epickim wręcz składzie stołu finałowego, co znacząco podniosło finalnie rangę tej imprezy. 

Cały harmonogram WPT World Championship napakowany był atrakcyjnymi eventami i festiwal zgromadził na starcie tysiące zawodników. Wisienką na torcie był też powrót najgrubszego turnieju na świecie - Big One for One Drop, o czym poczytacie więcej poniżej.

Druga nowość to premierowy festiwal spod znaku World Series of Poker. Nie mam wątpliwości, że miała to być odpowiedź WSOP na opisany powyżej WPT World Championship i nieprzypadkowo terminy się na siebie nakładały. Rywalizacja na rynku jest bowiem potężna i każdy chce zgasić mocarstwowe projekty konkurentów w zarodku. Cóż, udało się tylko po części. Co prawda pula gwarantowana w wysokości 15 mln$ w Main Evencie podczas WSOP Paradise została wypełniona prawie równiutko z założeniami (10 wpisowych więcej), ale z relacji graczy obecnych na miejscu wynika, że generalnie kasyno świeciło pustkami. Nie można powiedzieć, że festiwal zakończył się organizacyjną porażką, ale wyraźnie widać, że w przyszłości może nie mieć podejścia do rywala z WPT, jeśli nadal terminy będą się nakładać. Czynników jest wiele, choćby lokalizacja na Bahamach, które są przeraźliwie drogie. Jest potencjał (70 mln$ w pulach nagród piętnastu turniejów jednak zebrano), ale projekt z pewnością należy dopracować.

Powrót Big One for One Drop

Najdroższy turniej na świecie wrócił na pokerowe salony po ponad pięciu latach nieobecności. Czy był to powrót triumfalny? No nie do końca... Na starcie stanęło jedynie 17 zawodników, co oczywiście jest najniższym wynikiem w historii turniejów z wpisowym w wysokości 1 mln $/€/£ (poprzednie edycje Big One for One Drop i eventy organizowane przez Triton Series). Z drugiej strony - czy po tylu latach można się było spodziewać lepszej frekwencji? I to w grudniu, gdzie prawie równocześnie rozgrywano cztery potężne pokerowe imprezy (EPT Praga, WSOP Europe i WSOP Paradise)? 

Ilość była może nieduża, ale za to jakość... Najlepsi gracze wysokich stawek nie zawiedli i ekipa z Philem Ivey na czele dała nam piękne pokerowe widowisko. Sam Ivey co prawda długo nie pograł, ale i tak na stole finałowym zasiadła śmietanka światowego pokera. Jeśli turniej będzie regularnie organizowany podczas WPT World Championship, to z całą pewnością ma szansę na rozwój i zdecydowanie lepszą frekwencję w przyszłości. Przejście marki pod skrzydła bardzo mocno rozpychającego się na rynku World Poker Tour to dobry kierunek i jestem dziwnie spokojny o kolejne edycje.

Śmierć Doyle’a Brunsona

14 maja 2023 roku pokerowy świat obiegła informacja, której co prawda można się było spodziewać, ale i tak nikt nie chciał w nią uwierzyć. W wieku 89 lat zmarł Doyle Brunson - legenda i ikona naszej gry, nazywany nie bez powodu "ojcem chrzestnym pokera". Dziesięciokrotny zdobywca bransoletki WSOP był "ojcem" każdego pokerzysty na świecie i chyba nie ma nikogo w tym środowisku, kto nie znałby przesympatycznego starszego pana w kowbojskim kapeluszu. Można śmiało podejrzewać, że wzorując się na nim, tysiące graczy usiadło do gry po raz pierwszy w swoim życiu. Chodząca historia naszej dyscypliny.

Cały świat pokera pogrążył się w maju w żałobie. Z każdego zakątka świata płynęły na ręce rodziny (głównie syna, Todda Brunsona) kondolencje i wspomnienia setek graczy związane z Doylem. Z każdego takiego wpisu na social mediach biła przede wszystkim wdzięczność za to, co "Texas Dolly" zrobił dla pokera na świecie i jak świetnym był tej gry ambasadorem. Phil Hellmuth słusznie zauważył, że Doyle był inspiracją dla trzech pokoleń pokerzystów. Z kolei Phil Galfond stwierdził, że nazywanie Brunsona "legendą" jest sporym niedopowiedzeniem, bo jego zasług nie da się zamknąć jedynie w kliku słowach. 

Rozegrana w 2023 roku 54. edycja World Series of Poker była jednym wielkim hołdem złożonym zmarłemu mistrzowi. I jak nikt na to zasłużył.

Rekordowy WSOP i pokerowy boom

Przez długie, długie lata wydawało się, że rekord frekwencji w Main Evencie WSOP z 2006 roku jest jakiś przeklęty i nie da się go pobić. Do pobicia były 8.773 wpisowe, ale przez wiele edycji nie było nawet mowy o zbliżeniu się do tego wyniku. Winnym był tu przede wszystkim Black Friday i zamknięcie pokera online w USA na amen. W 2019 roku słupki poszły bardzo mocno do góry i zabrakło tylko 204 wpisowych do rekordu. Gdy wydawało się, że już za rok się uda, to przyszła pandemia i... WSOP w Las Vegas w ogóle się nie odbył. W 2022 roku wszyscy byli już praktycznie pewni, że to jest "ten" rok, ale zabrakło... 110 wpisowych.

Ale w końcu się udało! I to jak! Nie dość, że stary wynik został poprawiony, to został wręcz zmiażdżony! 10.043 wpisowe w Main Evencie w 2023 roku oznaczało pobicie poprzedniego wyniku o aż 1.270 buy inów! Wreszcie wszystkie planety na niebie ułożyły się korzystnie i można było odtrąbić pełny sukces!

A to przecież był tylko jeden turniej. Na całość WSOP 2023 należy spojrzeć bowiem bardziej globalnie, głównie w kwestii pieniędzy. Po raz pierwszy w historii wypłacono w nagrodach dla graczy ponad 400 milionów dolarów. Większość najważniejszych turniejów grubo pobiła rekordy frekwencji, niezależnie od kwoty wpisowego. Wpływ na to miały z pewnością dwa poker roomy, które umożliwiły wygranie pakietów na WSOP setkom graczy - WSOP.com w USA i GGPoker na całym świecie. 

W zasadzie przez całe półtora miesiąca trwania festiwalu wszystkie stoły na salach pokerowych były zajęte i oblężone. Każdy dzień eliminacyjny do większego turnieju oznaczał kilka tysięcy ludzi w grze. W turnieju Mystery Bounty z wpisowym 1.000$ zagrało ponad 18 tysięcy osób. W high rollerze z buy inem w wysokości 25.000$ wystąpiło 301 graczy, co jest największym turniejem z tym wpisowym w historii WSOP. W evencie Gladiator za 300$ zagrało ponad 23 tysięcy pokerzystów, a nagroda za zwycięstwo osiągnęła zawrotne pół miliona dolarów!

17 bransoletek Phila Hellmutha

A jeśli mówimy o WSOP i rekordach, to jego nazwisko paść przecież musi. Phil Hellmuth ponownie zrobił to, o czym setki tysięcy graczy mogą jedynie pomarzyć. I zrobił to po raz siedemnasty!

Hellmuth jest bardzo regularny w swoim dążeniu do wyśrubowania rekordu w ilości zdobytych bransoletek. Już wiele lat temu zapowiedział, że nie spocznie, dopóki na jego koncie nie znajdą się 24 bransoletki. Mówił te słowa mając ich dosłownie kilka i będąc na początku swej pokerowej kariery, więc - rzecz jasna - był przez to obiektem drwin i żartów. Od dawna już jednak w tym temacie nikt z Phila nie żartuje. Siedemnaście bransoletek na koncie jest wynikiem niewyobrażalnym. Jeśli ktoś powie, że kiedyś bransoletki wygrywało się łatwiej, bo były mniejsze fieldy, to z automatu nasuwa się pytanie - to czemu wielcy mistrzowie z przeszłości mają ich tak niewiele? WSOP to plac zabaw dla Phila Hellmutha i on bawi się tu zdecydowanie najlepiej. Czy zdąży zdobyć w swej karierze jeszcze siedem świecidełek? Statystyka mówi, że zdobywa średnio jedną bransoletkę na dwa lata, więc w 2037 roku powinno być po wszystkim...

Erik Seidel z dziesiątą bransoletką

WSOP Paradise nie przejdzie może do historii jako impreza wybitnie porywająca, ale to na tym festiwalu wydarzyło się coś, co jednak do pokerowych annałów zapisze się na zawsze. Kolejna legenda pokera wkroczyła do magicznej strefy "10 lub więcej bransoletek WSOP". Co prawda to "więcej" ma tylko opisywany powyżej Phil Hellmuth, ale towarzystwo tych z dziesięcioma zdobyczami jest wręcz wybitne. Doyle Brunson, Johnny Chan, Phil Ivey i teraz on, Erik Seidel!

Seidel jest chyba najskromniejszym ze wszystkich graczy regularnie grających w rozgrywkach high stakes. Grał już wszędzie, widział wszystko, nic go w pokerze nie zaskoczy. Stara szkoła trzyma się w towarzystwie młodych wilków dzielnie. Na jego twarzy praktycznie nigdy nie widać ani złości, ani zadowolenia, on tylko gra i robi swoje. Ale nawet on musiał się szczerze uśmiechnąć, gdy wygrał Super High Rollera z wpisowym 50.000$ podczas WSOP Paradise i na jego nadgarstek trafiła dziesiąta bransoletka w karierze. Dogonienie w tej klasyfikacji najlepszych z najlepszych ma swoją niewątpliwą wymowę. Zachodzi więc pytanie - czy to on, czy może Phil Ivey? Kto zdobędzie jako drugi gracz w historii pokera jedenastą bransoletkę?

Czy inne rozwiązanie wchodzi w grę? Tak, ale jest... praktycznie niemożliwe do zrealizowania w krótkim czasie. Jeśli zerkniecie na listę zdobywców bransoletek WSOP, to zobaczycie, że większość grupy pościgowej albo już od lat nie żyje (jak Johnny Moss z dziewięcioma wygranymi na WSOP), albo już w swej karierze raczej nic nie wygra (Billy Baxter i Men Nguyen mający po siedem bransoletek), albo po prostu ma ogromne straty do czołówki (duża grupa pokerzystów z sześcioma zwycięstwami). 

Patrząc na chimeryczność Phila Ivey w podejściu do gry w ostatnich latach, można się poważnie zastanawiać, czy ten atak z drugiej linii w wykonaniu Erika Seidela nie zakończy się sukcesem...

Pierwsza bransoletka dla Polski w Las Vegas

Na ten moment czekała cała pokerowa Polska od momentu, gdy karty poszły w naszym kraju w ruch po raz pierwszy. Czekaliśmy na ten sukces, marzyliśmy o nim, a ten był jakby poza zasięgiem, odległy, niedostępny dla zwykłych śmiertelników z kraju nad Wisłą.

Ale on to zrobił i po raz kolejny pokazał, że należy mu się absolutnie pierwsze miejsce na piedestale polskich legend pokera. Marcin "Góral" Horecki zdobył pierwszą bransoletkę WSOP dla Polski w turniejach na żywo. Na dodatek zrobił to w kolebce pokera, Las Vegas. 

Wszystko w tej historii jest romantyczne. Oto on, stary mistrz, legenda polskiego pokera, od wielu lat na emeryturze, po kilku latach bez kart w rękach, wraca jakiś czas temu do pokerowych stołów i raz na jakiś czas można go zobaczyć w akcji, choćby na przystankach EPT. Nie spina się, gra dla przyjemności, nic już nikomu nie musi udowadniać. Jedzie sobie na pokerową wycieczkę do Las Vegas, ale bardziej myśli o jeździe rowerem po pobliskich górach czy czekającym go tripie po zachodnim wybrzeżu USA, niż o zmasowanym ataku na turnieje WSOP. Idzie sobie zagrać w niszową grę, jaką z całą pewnością dla 99% polskich graczy jest Seven Card Stud Hi/Lo 8 or Better i finalnie wygrywa ten turniej pokonując 565 rywali. Aby tego było mało, w finałowym heads upie pokonuje jedną z legendarnych postaci w świecie pokera, Mike'a Matusowa, który na swoją piątą bransoletkę czeka już 10 lat. Nie zdobywa jej również i teraz, bo na jego drodze staje Góral. Czyż nie jest to gotowy scenariusz na film?

Dla mnie osobiście było to przeżycie nieprawdopodobne, bo byłem tam na miejscu i nie odstępowałem Górala na krok, gdy sięgał po pierwsze złoto dla Polski. Była ogromna radość polskiej ekipy, były śpiewy, okrzyki, wzruszenie... Wszystko możecie obejrzeć na moim vlogu z WSOP, polecam!

Telewizyjny show Game of Gold

Pokerowe streamy, relacje z turniejów, transmisje czy telewizyjne show już dawno przestały nas czymkolwiek zaskakiwać. Ot, gracze siadają do stołów i rżną w karty aż miło patrzeć. Z góry można założyć, że zdecydowana większość tych graczy będzie siedzieć przy stole z gębą na kłódkę, emocje będą jak na grzybach (bardziej w kontekście relacji międzyludzkich, bo pokerowo zawsze coś się tam wydarzy), schowani za kapturami, szalikami i ciemnymi okularami pokerzyści nie dadzą nam żadnej niespodziewanej rozrywki.

I wtedy pojawia się "Game of Gold", nowy format pokerowej rozrywki, nie przez przypadek "podpięty" pod legendarny tytuł "Poker After Dark", który dawno temu dawał nam tak wiele radości z oglądania najlepszych na świecie. Nowy program okazał się według mnie strzałem w dziesiątkę, bo pokazuje nie tylko rywalizację przy pokerowych stołach w ciekawych wersjach gry, ale pokazuje nam przede wszystkim, jakimi ludźmi są ci gracze za kulisami pokerowych relacji. I tu dostajemy prawdziwą bombę!

Możliwość obserwowania emocji pokerzystów ze światowej czołówki (choć nie tylko) pokazuje nam, jak niewiele różnią się oni od tych "zwykłych" graczy, jakimi jesteśmy my sami. Oni też krzyczą głośno "Please, one time!", oni też są results oriented, oni też klną głośno po bad beatach, drą się na siebie, ubliżają sobie, nawiązują przyjaźnie, przybijają piątki i tulą się niczym misie. Jedni są przemili i od razu wzbudzają sympatię widza, a inni są wręcz chamscy i odpychający i robią w programie za czarne charaktery. 

Dodatkowym atutem programu są niewątpliwie świetnie dobrani jego uczestnicy. Różne poziomy umiejętności, różne charaktery, inne pochodzenie, kilka kobiet w grze - daje nam to miks, który się fantastycznie ogląda. No i oczywiście mamy duuuużo pokera.

Zmasowany atak Służby Celno-Skarbowej na polskiego pokera

Rok 2023 to jednak nie tylko same przyjemne wiadomości w świecie pokera. Gdy inni bawią się na świecie grą w karty, my jesteśmy pod ciągłym obstrzałem ze strony polskich służb. Opisuję co prawda tylko 2023 rok, ale prawda jest taka, że wszystko zaczęło się na dobre już w połowie 2022 roku, gdy na pierwszy ogień poszli pokerowi streamerzy. Zaraz potem wjazd o 6 rano na chatę celnicy zafundowali mi osobiście. W kolejnych miesiącach grube naloty zaliczyło wiele klubów w całej Polsce, w tym m.in. Lucky River w Sopocie i Joker w Warszawie. Do tego niekończące się kontrole (a co za tym idzie kary i mandaty) w ośrodkach Legalnego Pokera w całym kraju. A na koniec roku dodatkowo cała masa kolejnych wezwań do stawiennictwa w urzędach skarbowych dla polskich graczy, bo przecież dawno ich nikt nie wzywał, nie?

To, że żyjemy w dzikim kraju, wiemy już od dawna. Rozpoczął się piętnasty rok obowiązywania w kraju ustawy hazardowej z 2009 roku i jeśli coś się zmienia, to tylko na gorsze. Celnicy wzięli sobie na cel pokerzystów, bo łatwo sobie zbudować na tych sprawach kariery w służbach (bo tam przecież zawsze chodzi o wykrywalność), a my jesteśmy dla nich niczym kaczki - można sobie strzelać bezkarnie. 

Służba Celno-Skarbowa w Polsce woli dusić pokerzystów, niż wykrywać grube przekręty skarbowe, likwidować przemyt na miliony złotych czy ganiać za przestępcami, którzy są naprawdę zagrożeniem dla kraju. Jesteśmy zwyczajnie zaszczuwani na każdym kroku i nie możemy się czuć bezpiecznie we własnym państwie, bo lubimy grać w karty.

Mam wielką nadzieję, że rok 2024 przyniesie nam w końcu zmiany w ustawie hazardowej i przestaniemy być wreszcie traktowani jak przestępcy.

Rozwój polskiego pokera

Aby nie kończyć tego tekstu akcentem pesymistycznym, należy wspomnieć o czymś dobrym i przyjemnym. Otóż pomimo tych wszystkich restrykcji, nalotów i reperkusji, poker w Polsce ma się coraz lepiej. Mało kto pamięta, że zaraz po wprowadzeniu w Polsce ustawy hazardowej (od 1 stycznia 2010 roku) nasi pokerzyści zaczęli odnosić największe sukcesy. Nie załamało nas praktyczne zdelegalizowanie naszej gry, nie pomogły zakazy i kary - chcieliśmy grać, graliśmy i gramy do tej pory. I z całą pewnością można powiedzieć, że grać dalej będziemy i nikt i nic nie spowoduje, że stanie się inaczej. 

Legalne kluby pokerowe powstają w Polsce i rosną niczym grzyby po deszczu. Frekwencje na turniejach są coraz wyższe, zarówno u nas na lokalnych rozgrywkach, jak i na eventach zagranicznych skierowanych do polskich pokerzystów. Za chwilę (w marcu) obchodzić będziemy siódme urodziny cyklu Poker Fever. Legalny Poker organizuje rocznie cztery duże imprezy na Słowacji, a ostatni przystanek Polish Poker Championship zaowocował 5.061 wpisowych w turnieju głównym, co jest wynikiem fenomenalnym. Poker online ma się lepiej niż dobrze, a nasi graczy wciąż odnoszą regularnie sukcesy, choć przecież teoretycznie u nas grać nie można...

To tylko pokazuje, że jako środowisko jesteśmy coraz liczniejsi, coraz mocniejsi i choć kompletnie niezorganizowani, to jednak widoczni. W nadchodzącym roku musimy wykorzystać tę siłę i powalczyć o nasze wspólne dobro, nową ustawę hazardową z dobrymi przepisami i przede wszystkim o normalność. Jeśli my sami tego nie zrobimy, to nikt tego za nas nie zrobi.

Ostatnie artykuły

bom25-p4a-820x100.jpeg
pftbirthday-p4a-820x100.jpeg
citycasino-p4a-820x100.jpeg
patronite-p4a-820x100.jpeg
2
Image